Dzisiaj opowiem wam jak w prosty sposób przeproteinować swoje włosy!
Dzięki temu uzyskujemy niezwykłą puszystość, jest ich wyraźnie więcej! I jeszcze są szorstkie i sztywne! Marzenie każdej włosomaniaczki!
A wyglądają tak:
Na mokre, ale odsączone z nadmiaru wody, nieumyte włosy nakładamy solidną ilość Kallosa Keratin. To nic, że używaliśmy go przy poprzednim myciu. Rozczesujemy dokładnie Tangle Teezerem, aby upewnić się, że maska dotrze do każdego kosmyka włosów. Następnie nakładamy foliowy czepek, ewentualnie reklamówkę (polecam te z Biedronki) oraz - dla utrzymania ciepła - wełnianą czapkę.
Potem - warunek konieczny - należy zasnąć na 4 godziny, oczywiście z premedytacją. Obudzić się i pobiec do łazienki chwaląc swoją mądrość. Spłukać włosy. Umyć włosy odżywką - w moim przypadku Garnier Awokado i Karite. Odsączyć w bawełnianą koszulkę. Wysuszyć włosy suszarką (jej dźwięk o tak późnej porze ucieszy wszystkich domowników).
Otrzymujemy cudowny efekt szopy. Powyższe zdjęcie wykonano następnego dnia po tych wspaniałych zabiegach. Cały dzień spędziłam w warkoczu, który wyglądał jak kłos, z powodu wystających z niego na wszystkie strony włosów. Cóż za wspaniały rezultat!
NIE POLECAM! ;P
haha dobry tekst :)
OdpowiedzUsuńKallos Keratin robi podobną masakrę z moimi włosami, nawet najmniejsza jego ilość... Bardzo przyjemnie czytało się ten post :D
OdpowiedzUsuńJa wolę Crema Al Latte od Keratin, jest delikatniejszy :)
UsuńHaha:)
OdpowiedzUsuńnie jest aż tak źle ;)
OdpowiedzUsuńja kallos keratin wspominam całkiem dobrze.
Haha świetny post 😊
OdpowiedzUsuńPrzeżyłam niedawno przeproteinowanie, mimo tego uśmiałam się po pachy :D
OdpowiedzUsuń